Blog odpowiada argumentami na argumenty

„Gazeta Wyborcza” http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,12604410,Mieszkancy_o_artystach___To_imprezownia_i_melina_.html

artykuł Tomasza Urzykowskiego :
(…)”Reprezentujący rodzinę Krasińskich Michał Sobański oznajmia, że sprawy spadkowe po sześciu latach są już na finiszu i w przyszłym roku biblioteka może wrócić do dawnych właścicieli.

– W Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki toczy się ostatnie postępowanie o stwierdzenie nieważności orzeczenia Prezydium Rady Narodowej z 1954 r. o odebraniu budynku rodzinie – informuje mecenas. Na temat imprez w bibliotece mówi tak: – To, co tu się dzieje, nie ma nic wspólnego z działalnością kulturalną. Jak ktoś chce robić happeningi, niech sobie kupi halę. W tym miejscu powinna być instytucja kultury, siedziba fundacji lub stowarzyszenia.

Wspólnota Andrzeja Mierzwy w liście do burmistrza napisała: „(…) prosimy o nieprzedłużanie umowy ZGN ze Stowarzyszeniem Smolna. Jednocześnie wyrażamy gotowość przygotowania wspólnie z państwem pomysłu na wykorzystanie biblioteki jako przestrzeni kulturalnej dla młodych twórców oraz opracowania zasad jej bezpiecznego użytkowania”.

Koniec cytatu.

Odpowiadam na sformułowania Pana Mecenasa.

Panie Mecenasie,

Orzeczenie o odebraniu budynku rodzinie Krasińskich z 1954 r. powinno zostać uznane za nieważne i zgadzam się tu z Panem osobiście w stu procentach. Po pierwsze – abstrahując od tego, że ówczesna polityka wczesnego PRL tego rodzaju brutalne czynności traktowała jako codzienność i powinno to być, nawet po połowie wieku ganione – to we wszystkich sprawach, w których są dwie strony, każda ma pełne prawo do ubiegania się o swoje racje. W przypadku Biblioteki Krasińskich racja jest ewidentnie po stronie Rodziny. Inaczej niż w kwestii działek np. pod Pałacem Kultury i Nauki, czy ASP sprawa wygląda tak, że działka była przez lata ewidentnie marnotrawiona przez właściciela (miasto Warszawa w czasach PRL). Zwrot Biblioteki jej prawowitym właścicielom jest w tej sytuacji jedyną praktycznie możliwością, by ktoś o parcelę zadbał.

Wyrok pozostaje oczywiście w gestii odpowiednich instytucji, jakkolwiek jego przeciąganie się sprawia, że przestrzeń Biblioteki Krasińskich marnuje się z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień, z dnia na dzień. To, co działo się z budynkiem przez ostatnie lata było na to dowodem.

Stowarzyszenie Mieszkańców Ulicy Smolnej, w porozumieniu z którym tworzę stronę internetową Ćwiczeniówki w Bibliotece Krasińskich zwaną dalej blogiem, nigdy nie miało na celu złowrogiego przejęcia budynku. Przeciwnie – wierzę w to, że każdy człowiek, który pojawił się w Bibliotece Krasińskich od 1.08. działał na rzecz jej dobra. Każdy życzliwy gość był zaproszony, artyści tworzyli muzykę, sztuki wizualne, fimy i inne dzieła po to, by dać coś z siebie innym.

Dotyczyło to idei otwartości, ale i tego, żeby Biblioteka pozostała biblioteką, spełniała jej istotne zadanie, jakimi od lat było szerzenie kultury.

Stowarzyszenie Mieszkańców Ulicy Smolnej popełniało zapewne błędy, jak każda instytucja na świecie. Możliwe, że Pan Mecenas, jak i sama Rodzina powinni być nieustannie informowana o działaniu Ćwiczeniówki, jak i zapraszani na poszczególne wydarzenia. Spontaniczny charakter imprez sprawiał jednak, że tzw. Public Relations działało raczej na bieżąco niż planowo. Imprez było tyle, a program dość ruchomy, że jedynie przez portale społecznościowe (Facebook) potrafiliśmy kontrolować repertuar bieżący, a na planowanie długoterminowych wydarzeń rzadko kiedy – sam potwierdzam – mieliśmy czas. Fakt, że udostępnienie Biblioteki było czasowe mógł się do tego przyczynić, co jednak nie sprawi, że jako bloger nie będę żałował, że kilkukrotnie nie zrealizowałem narzuconych sobie zadań.

Odnośnie cytatu: „w tym miejscu powinna być instytucja kultury, siedziba fundacji lub stowarzyszenia” zgadzam się z Panem kolejny raz. Nie mam pewności co do tego, czy Stowarzyszenie Mieszkańców Ulicy Smolnej nie jest takowym, jednak zarówno Pan, jak i ja o odgórnych planach dot. Biblioteki nie decydujemy, w tej chwili jest to w gestii instytucji publicznych.

Wierzę w to, że sformułowanie: „To, co tu się dzieje, nie ma nic wspólnego z działalnością kulturalną. Jak ktoś chce robić happeningi, niech sobie kupi halę” zostało wyrwane z kontekstu. Podejrzewam, sam po studiach dziennikarskich, że mogło zostać częściowo podrasowane przez reporterów, jeżeli tak, to chwała im za to, bo  to tekst jest przez to ciekawszy. Jakkolwiek nie jest to zapewne dosłowny cytat z Pańskich słów i – jeżeli będąc jego autorem mógł Pan mieć na myśli określone zachowania, a nie całokształt – uważam, że codzienne koncerty klasyczne  o godzinie 17:00, cz np. OFFKÓLNIK, imprezę towarzysząca Konkursowi Chopinowskiemu można uznać za działalność kulturalną. Nawet jeżeli zdarzyło nam się raz, że koncert o 17:00 się nie odbył,  S. Czarnowski przyznałby w naszej obronie, że „nawet brak kultury jest kulturą”.

Julian Tomala, bloger

Odpowiadam na sformułowania Wspólnoty Andrzeja Mierzwy.

Szanowna Wspólnoto

„Wykorzystanie biblioteki jako przestrzeni kulturalnej dla młodych twórców” –to coś, co Stowarzyszenie Mieszkańców Ulicy Smolnej (a nie Stowarzyszenie Smolna) czyniło przez 62 dni od 1 sierpnia do 2 października, co zbiega się z datami wybuchu i upadku Powstania Warszawskiego. Przypadkowe podobieństwo; ale znamienne, że rewolucyjna inicjatywa nie ma szans na przetrwanie w tym mieście  bez względu na czasy. Jeżeli Szanowna Wspólnota uzyska zgodę na prowadzenie działalności w Bibliotece Krasińskich, życzę Wspólnocie  podobnej życzliwości ze strony innych instytucji pozarządowych.  Za troskę o kwestię BHP w Bibliotece Stowarzyszenie dziękuje.

Julian Tomala, bloger

Dodaj komentarz